poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 25

Oczami Mario tydzień później
Jestem już w Dortmundzie. Jutro o 9:00 mam pierwszy trening w barwach BVB. Dobrze czuję się w barwach Westafalskich mimo tego, że jestem z pochodzenia Bawarczykiem. Wychowałem się w Dortmundzie i mimo, że mam dopiero 23 lata to wiem, że chcę tam być do końca kariery. Niech nawet mnie Barca za 100 mln będzie chciała kupić ja odmówię. Jeśli chodzi o moje samopoczucie po zerwaniu z Viv to jest coraz lepiej. Umówiłem się nawet z Ann na spotkanie. Okazało się, że zdradziła mnie po pijanemu, więc nie wiedziała co robiła. To można człowiekowi wybaczyć. Nie mam bladego pojęcia co u mojej byłej narzeczonej szczerze mało mnie to obchodzi. Może kiedyś spotkamy się na ulicy bo Vivianne ma studiować w Dortmundzie. Wstałem o 7:30 udałem się do łazienki i umyłem się, następnie ubrałem się i udałem się na trening. Na początku biegaliśmy 20 kółek, a potem ćwiczenia rozciągające. Mam wymagającą konkurencję na swojej pozycji mianowicie Henricha Mychitariana, jest bardzo dobry i rywalizacja będzie zacięta. Gdy ćwiczyłem podania z Reusem zauważyłem postać wchodzącą na murawę i podchodzącą do trenera. Mianowicie była to Vivianne. Była ubrana bardzo ładnie. Nie mogę powiedzieć olśniewająco, ale ładnie. Byłem bardzo zdziwiony, że ją tutaj widzę. Powiedziałem do Reusa:
- Marco co tutaj robi Vivianne?-
- To ty nic nie wiesz?!-
- W sensie?-
- Viv ma u nas staż na stanowisku fizjoterapeuty.-
- Aha nie wiedziałem.- i ćwiczyłem dalej. Po treningu poszliśmy do szatni na upragniony prysznic. Gdy wyszedłem z szatni zauważyłem Ann stojącą na korytarzu. Nie powiem wyglądała tak, że ślinka sama ciekła. Nie wiem co się ze mną działo, ale gdy ją zobaczyłem stojącą pod ścianą od razu po podejściu do niej przyparłem ją do ściany i wpiłem się w jej usta. Przyznam się szczerze, że usta Vivianne smakowały lepiej. Vivianne zawsze na ustach miała jedną warstwę bezbarwnego błyszczyku o smaku poziomek lub migdałów, a Ann no cóż to było kilka warstw cielistej szminki. Przyzwyczaję się. Mam czas na to. 


Oczami Viv
Właśnie miałam zanieść trenerowi wykaz wyników badań Mario (czemu ja?!). Ponieważ jest "nowym" piłkarzem u trenera musiały być wszystkie papierki. W drodze do gabinetu trenera trzeba minąć szatnię. Gdy wracałam ze swojego gabinetu (tak mam własny gabinet właściwie kanciapę dla stażystów) zobaczyłam Mario i Ann, ale nie to zabolało mnie najbardziej. Usta które jeszcze nie dawno całowały mnie teraz trwały w bardzo namiętnym pocałunku z ustami innej dziewczyny. Powiem jedno: ZABOLAŁO. Zaniosłam papiery do trenera, lecz cały czas miałam przed oczami miałam obraz całującej się pary. Mario szybko się pocieszył. Udawałam, że ich nie widzę. Po załatwieniu spraw z trenerem wróciłam do kanciapy. Zamknęłam drzwi na klucz, osunęłam się po drzwiach i zaczęłam płakać. Mimo iż miałam charakter chłopczycy, jednak byłam dziewczyną ze swoimi uczuciami. Serce właśnie pękło mi na miliony kawałków. W pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi i słowa Lewego:
- Viv co się stało? Otwórz te drzwi.-
- Zostaw mnie Robert.-
- Viwuś co się stało powiedz. I otwórz bo sam wejdę.-
- Spieprzaj stąd!-
- Sama chciałaś.- i po chwili wyłamał drzwi. Momentalnie podszedł do mnie i przytulił. To się nazywa prawdziwy przyjaciel bo jeżeli chodzi o Marco to on jest po "stronie" Mario, ale dalej flirtuje z moją kuzynką. Robert zapytał:
- Viv o co kaman?- opowiedziałam mu całą sytuację sprzed chwili. Powiedział tylko:
- Zabiję smarka!- nie zdążyłam nic powiedzieć, a Robert już nie było. Wybiegłam na parking i zauważyłam bijących się Mario i Roberta oraz Ann która stała i tylko krzyczała aby przestali zamiast coś zrobić, pewnie bała się aby jej paznokcia nie złamali. Podeszłam do Roberta i RAZ krzyknęłam:
- Robert zostaw go nie warto.-od razu pomogło, a Mario powiedział:
- Ty się lepiej zamknij i się nie wtrącaj.-
- Bo co znowu mnie uderzysz?! Czekam uderz! NO MÓWIĘ UDERZ!- kiedyś razem z Mario na treningu ćwiczyliśmy samokontrolę, ale nie na dużo się zdała. Tym razem oberwałam z liścia. Lecz tym razem ja też nie byłam obojętna i moja pięść wylądowała na twarzy czy też policzku Mario. Powiedziałam do niego:
- A to za to że nie mam teraz przez ciebie życia.- chciałam wyjść spotkanie z chłopakiem którego pewnego dnia spotkałam w sklepie, ale od razu zaczynałam porównywać go do Mario. To jakiś koszmar. Czy tak już zawsze będzie? Odeszłam z Robertem i udaliśmy się do domu Lewego na obiad na który zostałam zaproszona przez Anię. Po ok. 10-15 min dojechaliśmy pod domu Lewandowskich. Weszliśmy do domu Lewego, ja niestety musiałam robić za podpórkę bo Lewy miał oko podbite. Powiedziałam głośno:
- Aniu jesteśmy przynieś apteczkę.- w ciągu ułamka sekundy pojawiła się Ania w salonie. Powiedziała do nas:
- Matko co się stało?- ja na to:
- Pobił się z Mario.-
- O co poszło?- ja nie wytrzymałam i rozpłakałam się powiedziałam Ani:
- To przeze mnie, wszystkim przynoszę pecha lub powoduje kłopoty.- Lewy na to:
- Viv, ty niczemu nie jesteś winna. Nie wytrzymałem bo nie pozwolę ranić swoich przyjaciół.- i opowiedział Ani co się stało na stadionie. Ja poszłam do łazienki odświeżyć się,a potem wróciłam do domowników. Razem w lepszej atmosferze zjedliśmy obiad.

---------------------------------------------------------------------------------------------
W bohaterach pojawią się nowe postacie. Ze względu na rozwój opowiadania. Pozdrawiam i liczę na liczne bądź jakiekolwiek komentarze. :)

4 komentarze:

  1. Genialne ! .Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki wielkie pozdrawiam. Następny jutro bo siedzę w domu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mario gr...
    Rozdział cudowny <3
    Czekam na kolejny, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za miłe słowa. Rozdział dodam w środę bo siedzę w domu. Pozdrawiam i czekam na rozdziały na twoich blogach.

    OdpowiedzUsuń